Podczas niedawnej podróży do Rzymu przy wyjściu z lotniska Fumicino podszedł do mnie dżentelmen, który miał na szyi znaczek „TAXI”. Było jeszcze kilka - wyraźnie widocznych.
Zwykle jadę prosto na pas, ale znajdowali się tuż przed nim i zdawali się organizować operacje taksówkowe (co dzieje się na niektórych lotniskach i od jakiegoś czasu nie lądowałem w Rzymie, więc nie mogłem sobie przypomnieć, czy to już koniec) tam)
Nie było go na oficjalnym pasie dla taksówek - poszliśmy do samochodu na parkingu. Jestem przyzwyczajony do wszelkiego rodzaju oszustw taksówkowych na lotniskach, więc poprosiłem o cenę do centrum miasta - 60 EUR.
Biorąc pod uwagę czas podróży (~ 1 godzina), cena wydawała się rozsądna. samochód też był ładny.
Wracając tego samego dnia wieczorem tą samą trasą z UBER, zapłaciłem 70 EUR - blisko ceny powyższego przelewu.
Moje pytanie brzmi: czy te operacje „TAXI” są legalne? Nie oszukują podróżników, więc mam (pozytywne) wątpliwości.
Odpowiedzi:
Ci taksówkarze z odznakami są nielegalni. Nazywa się je „abusivi” po włosku, co oznacza, że świadczą usługi taksówkowe w nielicencjonowanych samochodach. Pobierają opłatę w wysokości zgodnej z opłatą, którą naliczałaby licencjonowana taksówka, czasem więcej, czasem mniej, często w zależności od rodzaju turysty (tj. Ofiary), z którą mają do czynienia. Łatwo jest odróżnić taksówkę licencjonowaną od nielicencjonowanej, ponieważ licencjonowane taksówki nie odbierają Cię z hali przylotów (chyba że są to NCC, które są wcześniej zarezerwowanymi samochodami wyższej klasy z kierowcą). Wręcz przeciwnie: licencjonowane taksówki czekają w wyznaczonych punktach odbioru i / lub można je przywołać z ulicy.
Nielicencjonowane taksówki są częstym problemem we Włoszech. Są powszechnie spotykane na lotniskach i ruchliwych dworcach kolejowych w całym kraju i są mniej lub bardziej zorganizowane (na przykład z fałszywymi dokumentami tożsamości).
To, czy powinieneś korzystać z takich nielicencjonowanych taksówek, jest przedmiotem dyskusji i ostatecznie to Twoja decyzja. Pamiętaj, że wsiadasz do samochodu z nieznajomym, który obiecuje zabrać cię tam, gdzie masz się udać, co samo w sobie może być ryzykowne. Ponadto nielicencjonowane taksówki nie dają pokwitowań, które mogą być potrzebne podczas podróży służbowych, a zatem nie płacą żadnych podatków od ich dochodów, ponieważ nie ma zapisu transakcji. Z tego powodu tak naprawdę nie muszą oszukiwać turystów: pobierają kwoty podobne do tych, które licencjonowana taksówka zrobiłaby, a 100% tej kwoty trafia prosto do kieszeni.
źródło